Dziecko akceptowane w domu nie szuka akceptacji w Internecie. Rozmowa z psychologiem dzieci i młodzieży Magdaleną Drozdowską

Dziecko akceptowane w domu nie szuka akceptacji w Internecie. Rozmowa z psychologiem dzieci i młodzieży Magdaleną Drozdowską

Magdalena Drozdowska – psycholog, psychoterapeuta w trakcie szkoły psychoterapii poznawczo-behawioralnej. Pracuje w Ośrodku Środowiskowej Opieki Psychologicznej i Psychoterapeutycznej dla Dzieci i Młodzieży – I poziom referencyjny w Dormedzie.

Ewa Koralewska: Badania pokazują, że nastolatki spędzają średnio niespełna 5 godzin dziennie w sieci, przez sporą część tego czasu korzystając z portali społecznościowych. Po telefon sięgają średnio co 10 minut. W jaki sposób obecność i aktywność w mediach społecznościowych wpływa na samoocenę i dobrostan psychiczny dzieci i młodzieży?

Magdalena Drozdowska: W sytuacji gdy dzieci i młodzież wierzą w to, co widzą na zdjęciach i materiałach video w social mediach, to ten wpływ jest bardzo negatywny. Samoocena ulega obniżeniu, bo stawiają sobie nierealne oczekiwania względem siebie czy też najbliższego otoczenia.

Świat prezentowany w tych treściach jest daleki od prawdziwego życia, a dzieci nie są w stanie odróżnić tego, co jest prawdą, od tego, co fikcją. Wiele z tych materiałów jest po prostu wyreżyserowanych. A dzieci nie mają świadomości tego, że prawdziwe życie tak nie wygląda.

Ten negatywny wpływ możemy zaobserwować też w obszarze nastroju. Nadmierne korzystanie z mediów społecznościowych obniża go. Wzmaga też poczucie osamotnienia, ponieważ relacje zawierane w Internecie są powierzchowne, nietrwałe. Nie są też tak rozwojowe jak kontakt na żywo, który uczy rozpoznawania sygnałów płynących z ciała drugiej osoby, jej mimiki.

W Internecie komunikacja często opiera się o wiadomości tekstowe, głosowe. Dzieciom, które intensywnie funkcjonują w sieci, trudniej jest się później odnaleźć w interakcji na żywo. Odczytać to, co ktoś miał na myśli, jak zareagował i odnieść się do tego. Odczuwają wysoki poziom stresu, nie wiedzą jak podejść, zainicjować rozmowę, zapytać o coś, nawiązać bezpośrednią relację. Kontakt na żywo nas po prostu bardziej rozwija w sensie społecznym, wzbogaca, uczy kompetencji miękkich.

Domyślam się, że izolacja i warunki, w jakich funkcjonowały dzieci i nastolatki w pandemii dodatkowo pogłębiły te trudności?

Tak. Szczególnie było to widoczne po dłuższych etapach zdalnego nauczania. Dzieci miały duży poziom lęku przed tym, co się stanie, gdy pójdą do szkoły, że będą musiały się spotkać na żywo ze swoją klasą.

Warto natomiast podkreślić, że w profilaktyce takich stanów dużą rolę mają do odegrania rodzice. Istotne, by angażowali dzieci w wyjścia do rodziny, kuzynów, kuzynek, czy do realizacji swoich pasji poza domem, po to, by jednak te interakcje społeczne były.

W badaniach widoczne jest to, że grupą szczególnie narażoną na negatywny wpływ mediów społecznościowych są dziewczynki i młode kobiety. Ostatnio w jednej z drogerii zauważyłam kosmetyki do selfie. Maseczki, pudry przeznaczone do młodej cery, która w domyśle ma doskonale wyglądać na zdjęciach. Idąc dalej, w aplikacjach społecznościowych dostępne są tysiące filtrów, których zadaniem jest zmiana wyglądu naszej twarzy: możemy powiększyć oczy, zmniejszyć nos, wygładzić cerę albo nawet zmienić sylwetkę. Jaki to wysyła komunikat młodym dziewczynom, które się z tym stykają?

To jest jasny sygnał: Twoje ciało nie jest wystarczająco dobre i stale musisz coś zmieniać. A to bardzo negatywnie wpływa na samoocenę. Zdjęcia publikowane na Instagramie, filtry, wizerunki modelek, mogą uczyć też tego, że jest tylko jeden kanon piękna. A gdy odbiegamy od niego, to znaczy, że to z nami jest coś nie tak. Choć warto też odnotować, że coraz więcej influencerek nagrywa się czy dodaje zdjęcia bez filtrów, bez makijażu, promując bardziej naturalny wygląd.

Jednak ten negatywny wpływ nie dotyka tylko dziewczynek czy młodych kobiet. Chłopcy też oglądają zdjęcia muskularnych mężczyzn, w drogich samochodach, w towarzystwie atrakcyjnych kobiet. I z jednej strony wyznaczają sobie takie standardy, a z drugiej uprzedmiotawiają kobiety, co w dłuższej perspektywie zaburza relacje damsko-męskie.

W jaki sposób pracuje się z obniżoną samooceną wskutek porównywania się z innymi w social mediach?

Skupiamy się na wzmacnianiu mocnych stron pacjentów. Jeśli pojawiają się jakieś negatywne przekonania dotyczące samych siebie, przyglądamy się ich treści, znaczeniu i temu, czy to są ich przekonania. A na dalszym etapie zastanawiamy się, jak możemy je przeformułować, aby były bardziej adaptacyjne.

Media społecznościowe promują ciągłe poczucie szczęścia, aktywności, spełnienia, samorozwoju, zadowolenia z siebie. Czy to jest możliwe w prawdziwym życiu?

Moim zdaniem nie, ponieważ w ciągu dnia doświadczamy różnych emocji. A emocje są naturalną częścią życia. Mają pewne funkcje i niosą różne informacje dla nas i trzeba dać sobie prawo do tego, by je przeżywać.

Wyidealizowane treści są pewną odpowiedzią na naszą potrzebę oglądania rzeczy ładnych, estetycznych. To, co nie spełnia tych kryteriów, jest np. zwykłe, przeciętne, niezbyt piękne, nie opłaca się twórcom internetowym, bo nie zdobywa takiego zasięgu. Ale niestety ta promocja piękna i szczęścia wpędza nas w nierealistyczne oczekiwania.

W kontekście poszukiwania aprobaty, trzeba też mieć świadomość tego, że dzieci i młodzież są w stanie zrobić wiele, by ją uzyskać. Nagrywają różne wyzwania, naruszają cudzą i własną prywatność. Przekraczają granice w chęci zdobycia lajków i serduszek. W pierwszej chwili może się wydawać, że są w centrum uwagi, ale niestety zdarza się, że spotykają się z falą hejtu. Wtedy ich samoocena bardzo się obniża, samopoczucie pogarsza, pojawiają się wyrzuty sumienia.

Uzależnianie się od zewnętrznej aprobaty wiąże się niestety z takim ryzykiem. Gdy jej zabraknie, nasza samoocena leci na łeb, na szyję. Jak w takim razie wesprzeć dziecko w budowaniu poczucia własnej wartości?

Tutaj dotykamy tematu tego, jaką relację zbudują rodzice z dziećmi i jak dziecko czuje się w domu rodzinnym. Jeśli jest akceptowane, zauważane, zaopiekowane, także pod względem emocjonalnym, będzie się czuło w tym domu przede wszystkim dobrze. Nie będzie dążyło do tego, aby uzyskać aprobatę w Internecie, bo jego potrzeby będą już zaspokojone na takim poziomie domowym.

Co to znaczy – zaopiekowane pod względem emocjonalnym?

To, by rodzice nie umniejszali emocjom dziecka ani nie podważali ich. By dawali pozwolenie na przeżywanie wszystkich emocji, nie tylko radości. W momencie, gdy dziecko jest złe czy smutne, zauważali to i pozwalali na przeżywanie tych stanów. Dawali czas na wypłakanie się, gdy dziecko tego potrzebuje.

Umniejszanie jest wtedy, gdy pojawiają się komunikaty typu: nie przesadzaj, nic się nie stało. Np. w sytuacji, gdy dziecko pokłóciło się z rówieśnikiem, rodzice mają tendencję do mówienia: przestań, nie przeżywaj tak, jutro się przecież pogodzicie. A dla dziecka w danym momencie to jest duży problem i ono ma prawo do emocji, które się w nim naturalnie pojawiają. Warto wspierać dzieci w kryzysie, pomagać przejść przez trudne emocje, ale też pokazać, jak można sobie z nimi poradzić.

Niektórzy rodzice mają z tym trudność, zwłaszcza gdy emocje w ich dzieciństwie nie były ważne i nie doświadczyli akceptacji ze strony swoich rodziców czy opiekunów. Będą to przenosić wtedy na swoje dzieci. A istotne jest to, by przerwać to błędne koło. I tym także zajmujemy się podczas sesji, omawiamy trudności w doświadczaniu emocji, a jeśli jest taka potrzeba – proponujemy rodzicowi udział w terapii indywidualnej.

Czy coś jeszcze jest istotne z perspektywy wzmacniania poczucia własnej wartości dziecka?

Istotne jest, by rodzice doceniali i akceptowali dziecko. By spędzali z nim czas, pomagali dzieciom rozwijać pasje i zainteresowania. Bardzo ważne jest też, by uczyli konstruktywnego rozwiązywania problemów i przyjmowania porażek. W momencie gdy dziecko jest wyłącznie chwalone i najlepsze w oczach rodziców, bardzo trudno jest mu przejść przez to, że np. w grupie rówieśniczej usłyszy coś niemiłego na swój temat. Takie komunikaty bardzo negatywnie się wtedy na nim odbijają. Warto więc dawać zasoby do tego, by dziecko potrafiło poradzić sobie w środowisku kolegów i koleżanek, a później w dorosłym życiu.

I trzeba też pamiętać, że dzieci uczą się przez modelowanie, czyli obserwowanie i naśladowanie tego, jak rodzice radzą sobie z różnymi wyzwaniami, jak się zachowują w domu i poza domem.

Jak w takim razie uczyć dzieci rozsądnego korzystania z mediów społecznościowych?

Trzeba wyznaczać ramy czasowe korzystania z Internetu i konsekwentnie ich przestrzegać. Ważne jest, by ilość czasu była dostosowana do wieku dziecka. Warto tutaj posiłkować się ogólnodostępnymi zaleceniami dotyczącymi tego, jak długo dziecko w określonym wieku może bezpiecznie korzystać z sieci.

W przypadku młodszych dzieci trzeba też ustalić zasady – co dziecko może oglądać, co publikować, co komentować czy udostępniać. Może sprawdzić się tutaj blokada rodzicielska, dzięki której to rodzic wyznacza obszary w sieci, po których dziecko może się poruszać. I na koniec istotna jest też edukacja na temat cyberprzemocy oraz tego, że nie wszystko, z czym stykamy się w Internecie jest prawdą.

A co powinno rodziców zaniepokoić w korzystaniu z mediów społecznościowych przez dzieci?

Na pewno sygnałem alarmowym, który już zdecydowanie powinien skłonić do sięgnięcia po pomoc, jest to, że dziecko staje się agresywne, gdy rodzic ogranicza mu dostęp do Internetu. Dotyczy to zarówno pojawiania się agresji słownej, jak i fizycznej.

Dobrze jednak byłoby wyłapywać wcześniejsze oznaki uzależnienia od sieci, czyli rozdrażnienie, nerwowość, obniżony nastrój, unikanie kontaktów z rodziną czy rówieśnikami na żywo, kłopoty ze snem, brak energii, motywacji. I interweniować, gdy się pojawią.

Warto też ufać swojej intuicji. Gdy widzimy, że z dzieckiem dzieje się coś niepokojącego lub coraz więcej czasu spędza w sieci, nie respektuje wyznaczonych ram czasowych, to także dobrze jest zgłosić się do specjalisty. Pomoże on dziecku wzmocnić poczucie własnej wartości i zbudować zdrową relację z mediami społecznościowymi.

Źródło zdjęcia: Unsplash.com