Małgorzata Stoff – Terapeuta środowiskowy, mgr Pedagogiki resocjalizacyjnej, obecnie studentka Psychologii o kierunku Psychologia rodziny.
Ewa Koralewska: Czy są w ogóle niegrzeczne dzieci?
Małgorzata Stoff: nie ma niegrzecznych dzieci dlatego, że dzieci uczą się od rodziców. To rodzic jest pierwszym nauczycielem dziecka. Od rodzica uczymy się emocji, tego jak je wyrażamy. Jeżeli rodzice nie radzą sobie sami z własnymi emocjami, nie potrafią opanować gniewu, nie szanują się, dzieci naśladując to, będą powtarzać te zachowania.
Rodzic dla dziecka jest wzorem i bohaterem. Często spotykamy się z tym, że dzieci mówią: “Chcę być taka jak mama” albo “Chcę być taki jak tato”. Rodzice czasami szukają wyjaśnień wszędzie, gdzie jest to możliwe, ale boją się poszukać ich w sobie.
Czemu nas, dorosłych, tak złości dziecięca złość? Co w tej złości dzieci jest takiego albo co w nas jest takiego, że tak trudno sobie nam z nią w spokoju poradzić i pozostać w równowadze?
Nie rodzimy się z kompetencjami rodzicielskimi. Jak być dobrym rodzicem? Tego nikt nie uczy w szkole. Wzorce zachowań są powielane. A zatem jeśli w np. w naszym rodzinnym domu panowała atmosfera pełna złości czy przemocy i mówiliśmy sobie: “Ja taka nie będę, ja będę lepszą mamą”, to kiedy wchodzimy w dorosłe życie i stajemy się mamą, to oczywiście próbujemy wychowywać te dzieci w miłości, ale trudno jest nam radzić sobie z emocjami, bo nikt nas tego nie nauczył. Nie doznaliśmy tego, działamy po omacku. I po co czasem sięgamy? Po środki, które stosowali nasi rodzice, bo to działało. „ Ja dostałam i byłam grzeczna, więc to musi zadziałać” i taki system jest niestety powielany.
Smutek też jest chyba taką emocją, z którą także mamy trudność jako rodzice i próbujemy szybko odwrócić od niego uwagę dzieci.
Tak, smutek jest związany z przeżywaniem jakiegoś problemu. Jeżeli jest to dziecko, które uczęszcza już do przedszkola czy do szkoły, może to być spowodowane różnymi przeżyciami związanymi z tym, co dzieje się w placówce. Może to być też strach, który dziecko okazuje jako smutek.
Często dzieci boją się powiedzieć rodzicowi, że są smutne, bo nie chcą sprawić mu przykrości. Rodzice czasem twierdzą, że dzieci wyolbrzymiają problemy. Jeżeli przychodzi dziecko i mówi, że ktoś przezywa go w szkole, to rodzic mówi: “A, nie przejmuj się”. Nie przegada tego, jak dziecko jest przezywane, jak się z tym czuje, co w ogóle czuje w tej sytuacji. Mówi: “Weź nie przesadzaj, nie jest aż tak źle” czy “A Ty nie masz języka?”. Czyli dziecko już ma ten sygnał, że nie zwróci się do rodzica ponownie, bo go zawiedzie – nie postępuje, tak jak on radził, bo nie potrafi.
Dziecko chce w ten sposób ochronić rodzica przed trudnymi uczuciami?
Tak, dziecko boi się zawieść rodzica. O tym lęku opowiem na przykładzie zajęć dodatkowych. Jest teraz duży pęd życia i rodzice naprawdę nakładają na dzieci bardzo dużo tych zajęć. Często spotykam się, z tym że dzieci są przeładowane wszelkimi aktywnościami dodatkowymi, bo rodzice chcą jak najbardziej zapełnić im czas. Tak, żeby nie miały czasu na rzeczy, które mogą doprowadzić do zejścia na złą drogę. Często nie patrzą na potrzeby dziecka. To rodzic, wybierając daną aktywność, spełnia tak naprawdę własne ambicje. On tego nie miał, ale teraz go stać i jego dziecko będzie to miało. I jest pchanie z jednych zajęć na drugie.
Te dzieci są też przemęczone, a ich smutek też wynika z tego, że nie powiedzą: “Wiesz mamo, ja nie chcę już chodzić na lekcje gitary, bo nie lubię tego”, bo wie, jaki mama kładzie na to nacisk. Spotkałam się kiedyś z takim podejściem rodzica, gdzie mama zabrała dziecko na konie i powiedziała: “Popatrz, jak Twoja koleżanka pięknie jeździ”. Bardzo chwaliła tamto dziecko i naciskała na swoją córkę, by też zaczęła uczęszczać na takie zajęcia. Później dziewczynka mi powiedziała, że ona zgodziła się na to, ale zrobiła to tylko dlatego, żeby nie zawieść mamy. I to było dla mnie przykre. Rodzicom czasami bardzo trudno jest przetłumaczyć, żeby słuchali swojego dziecka.
A skąd bierze się w nas trudność w empatycznym towarzyszeniu dziecku w przeżywaniu strachu czy lęku?
To są nieprzepracowane emocje, które często też mają źródło w dzieciństwie. Rozszerzę na przykładzie. W pewnym momencie następuje już etap taki w życiu dziecka, kiedy rodzice chcieliby, żeby dziecko już miało swoje łóżeczko i spało samo. Dziecko płacze i mówi, że się boi. Czasem słyszy wtedy: “Przecież jesteś już dużym chłopcem, jesteś dużą dziewczynką, już powinnaś spać sama”.
Dziecko ma poczucie tego, że powiedziało o swoim trudnym doświadczeniu emocjonalnym, a rodzic odniósł się do tego w sposób bagatelizujący. A ważne jest, żeby zainteresować się, czym spowodowany jest lęk. Dlaczego dziecko boi się samo spać? Jeżeli rodzic zlekceważy ten problem, lęk zacznie rosnąć. On będzie rósł razem z dzieckiem, bo jest to nieprzepracowana emocja. Dziecko nie rozumie tego, czego doświadcza, tzn., że się boi, nie wie, że mogą być różne powody takiego lęku. W rzeczywistości więc przyzwyczaja się do niego, poziom lęku rośnie, ale w którymś momencie może stać się problemem, który będzie rzutował na całe życie dziecka.
W kontekście lęku i smutku też mam takie skojarzenie z unikaniem trudnych tematów w rozmowach z dziećmi, na przykład rozmowy na temat śmierci.
Jeśli w bliskim, rodzinnym gronie ktoś zmarł, to często rodzic sam przeżywa i sam sobie nie potrafi radzić ze stratą – w tej sytuacji nie jest w stanie wesprzeć dziecka. Dlatego samoświadomi rodzice często zwracają się o pomoc do specjalisty. Ale to też wszystko zależy, w jakiej “bliskości” wydarza się ta śmierć, czy jest to osoba bliska, ktoś z rodziny, przyjaciół, czy osoba dalsza. Ważne, żeby z dzieckiem jednak rozmawiać, nawet jeśli nie jest to dla nas łatwe. Jeżeli rodzic nie podejmie tematu, potraktuje to jako coś niewartego zbyt dużej uwagi, to dziecko nie będzie wiązało z tym emocji smutku. Dla niego będzie to taka zawieszona emocja, bo niby jest strata, ale jeżeli nikt z nim tego nie przepracował, to może się wydawać, że będzie albo obojętne na śmierć, albo będzie bardzo ciężko przeżywać.
A jak to jest ze wstydem? Dla dziecka to jest naturalna emocja, którą ono może i prawo odczuwać w kontaktach na przykład z osobami, które są dla niego nowe albo których nie zna, dawno nie widział, czy też po prostu w dużej grupie rówieśników.
Zwykle dzieci, które mają żywy temperament, są bardziej otwarte, a dzieci spokojne czasami są bardziej wycofane. I to jest naturalne. Są dzieci, które czują się bardzo dobrze w swoim towarzystwie. Nie lubią większej ilości osób, nie lubią poznawać nowych ludzi. Jednak warto też delikatnie zachęcać dziecko i stwarzać przyjazne warunki do oswajania się z nową sytuacją, bo po prostu czasem bardzo fajne rzeczy mogą dziecko omijać, właśnie dlatego, że odczuwa paraliżujący lęk przed nowością czy właśnie wstyd.
Co by pani poradziła rodzicom, aby wzmacniali relacje ze swoimi dziećmi?
Na co dzień dziecko powinno czuć, że ma wsparcie w rodzicu. Ja wiem, że to jest trudno, bo my dorośli też mamy masę różnych spraw. Czasami jesteśmy zdenerwowani, smutni, zagubieni we własnym świecie. Ale ważne jest, żeby nie zapomnieć jednego: kiedy żegnamy się z dzieckiem, kiedy dziecko wychodzi do szkoły, żeby zawsze dać tego buziaka czy przytulić i powiedzieć: kocham cię. To jest naprawdę bardzo ważne dla dziecka.
Kiedy dziecko przychodzi ze szkoły, nie pytajmy: “Jak było w szkole?”. Ono nie chce słyszeć tego pytania. Najlepiej jest użyć czegoś takiego: “Co fajnego ci dziś spotkało?”. Albo jeżeli jest dziecko smutne, to: “Słuchaj, czy spotkało cię coś przykrego dzisiaj?”. Zadając dziecku pytanie: “Jak było w szkole?”, dziecko ma poczucie, że rodzic pyta, czy dostało tam dobrą ocenę, czy za coś nie dostało uwagi. I dziecko już jest troszeczkę najeżone, bo to jest takie pytanie bardziej dla nas niż dla dziecka. My możemy rozumieć to nawet w innym kontekście, a dziecko odbiera to czasem bardziej opresyjnie.
Czyli warto czasem po prostu próbować poszukać nieco innych słów, niż te, które przychodzą nam automatycznie do głowy?
To często bardzo dobrze działa. I bądźmy empatyczni. Jeżeli dziecko przychodzi na przykład ze szkoły w złym nastroju albo płaczliwe, to też nie dociekajmy na siłę. Przytulmy takie dziecko i powiedzmy: “Słuchaj wiem, że może nie chcesz teraz rozmawiać, ale chcę, żebyś wiedział, że jak będziesz miała ochotę, to przyjdź, porozmawiamy”. Warto dawać dziecku poczucie takiej bliskości tego, że jesteśmy zainteresowani tym problemem. A nie od razu: “A dlaczego się złościsz?”, “A co się stało?”. Spróbujmy tak spokojnie podejść do dziecka.
Dzieci są obserwatorami, naprawdę widzą nas rodziców od małego. Potrafią rozpoznać emocje po minie, po tonie głosu. My czasem nie wiemy, w jakich sytuacjach jesteśmy obserwowani przez dzieci. A one uczą się naszych zachowań. Jeżeli my jako dorośli będziemy w naszych stosunkach partnerskich ze sobą rozmawiać, będziemy mówić o swoich emocjach, to dzieci nabiorą dobrych wzorców. Przychodzę z pracy i mówię, że miałam ciężki dzień. Nie mówię: “było to, stało się to, stało się tamto”. Można powiedzieć po prostu: “Miałam ciężki dzień, potrzebuję chwilkę odpocząć, później porozmawiamy”. Spokojnym tonem, tak żeby dzieci widziały, jak można rozmawiać między sobą. Unikajmy takich rozdźwięków: rodzic coś bardzo przeżywa, a dziecku każe się nie przejmować. Innymi słowy, warto być autentycznym i uczyć się rozmawiać o emocjach.