Nasza psycholog Paulina Madej opowiada o tym, jak wyglądają początki w zawodzie psychologa i wspomina, jakie uczucia towarzyszyły jej podczas pierwszej sesji z pacjentem. Mówi także o tym, co najbardziej cieszy ją i ciekawi w tym zawodzie.
Paulina Madej — absolwentka psychologii na Uniwersytecie SWPS w Katowicach, psycholog w Centrum Psychologii Zdrowia Dormed.
Ewa Koralewska: Czy zawsze wiedziała Pani, że chce zostać psychologiem? Jak to się stało, że wybrała Pani ten zawód?
Paulina Madej: Zawsze wiedziałam, że pomoc innym ludziom jest ważna. Moi rodzice od zawsze pracowali z ludźmi i ich zadaniem było wsparcie i pomoc innym w różnym zakresie. W takim środowisku się wychowywałam i to właśnie z nich czerpałam wzorce. Wokół mnie było również wiele inspirujących postaci. Wiedziałam, że chcę pracować z ludźmi, że jest to rozwijające i można się w tym spełniać. Pomysł o rozpoczęciu przygody z psychologią, przyszedł na etapie liceum, gdy zaczęłam szukać „pomysłu na życie”.
Czy na Pani drodze pojawiła się ważna osoba, może ważny film albo książka, która była jakiegoś rodzaju drogowskazem?
Myślę, że nie było jednoznacznego drogowskazu. Pojawiały się one na każdym etapie mojego życia w różnej postaci i to one umacniały mnie w mojej decyzji. Przede wszystkim duże wsparcie i zachętę do działania otrzymałam od moich bliskich, którzy chyba byli najważniejszym drogowskazem na tej drodze, za co jestem im bardzo wdzięczna.
Jakie były Pani początki w zawodzie? Istnieją obiegowe opinie, że po studiach psychologicznych nie jest łatwo wejść w środowisko i znaleźć pracę. Konkurencja jest spora, wiele miejsc jest zamkniętych na osoby świeżo po studiach lub młodych stażem psychologów. Czy zgadza się Pani z tym?
Początki były rzeczywiście trudne. Największym sprawdzianem dla mnie były praktyki w Szpitalu Psychiatrycznym w Toszku na Oddziale Psychiatrycznym Zamkniętym. Takie moje „być albo nie być”. Na szczęście, jest to dla mnie niezapomniane doświadczenie i ogromna radość, że mogłam sprawdzić swoją wiedzę i wykorzystać ją w praktyce. Tam też miałam okazję praktykować pod okiem wspaniałej psycholożki, która dawała mi cenne wskazówki i umacniała mnie w wierze, że to, co robię, jest wartościowe i ważne. Za to jestem jej ogromnie wdzięczna, ponieważ na tym etapie było to dla mnie bezcenne.
Później przyszedł etap szukania pracy. Spotkałam się również ze słowami, że jako młody psycholog jestem bezużyteczna. Jednak nie poddałam się i szukałam dalej. Zależało mi, żeby rozwijać swoje umiejętności praktyczne. Taką szansę dostałam w CPZ Dormed, dzięki Pani Dorocie, która wyciągnęła do mnie rękę i dała możliwość rozwoju.
Podsumowując, tak, trudno jest wejść w środowisko psychologów, będąc młodym stażem, ale jak widać, nie jest to też niemożliwe. Najważniejsze to wierzyć w siebie i swoje możliwości i nie poddawać się.
Czy pamięta Pani swojego pierwszego pacjenta?
Tak, świetnie pamiętam swojego pierwszego pacjenta, ponieważ chodzi do mnie do dziś (uśmiech). Choć spotykamy się już rzadziej, ponieważ efekty naszych spotkań są bardzo zadowalające. Początki były trudne, ponieważ pacjent był w złym stanie psychicznym. Farmakologia i regularne spotkania przyniosły dobry rezultat. Jest to wspaniały człowiek. Jestem wdzięczna, że mi zaufał. Mam do niego duży sentyment (uśmiech).
Pamiętam, że podczas pierwszej sesji byłam bardzo podekscytowana i ciekawa tego, z jakim problemem się mierzy. Czułam również taką gotowość i otwartość na to, co może powiedzieć. Nie czułam strachu, może lekki stres, który w czasie sesji zaczął powoli znikać.
Jakie zasoby osobiste są dla Pani przydatne w tej pracy?
Całe szczęście, wszyscy mamy zasoby i w procesie naszego życia ciągle je odkrywamy. Jestem świadoma, że pomaga mi empatia, łatwość w nawiązywaniu kontaktu, ciekawość i otwartość na historię drugiego człowieka. Każdego pacjenta przyjmuję z szacunkiem. Opanowanie i uważne słuchanie pomaga mi go lepiej zrozumieć. Myślę, że moja dociekliwość też jest jedną z moich mocnych stron.
Z kim najczęściej Pani pracuje?
Najczęściej zdarza mi się pracować z osobami cierpiącymi z powodu depresji, zaburzeń lękowych, zaburzeń nerwicowych. Często też spotykam się w gabinecie z osobami po stracie bliskich, w żałobie czy po przejściu różnego rodzaju traum. Mam też kontakt z osobami starszymi, które potrzebują wiele wsparcia i zrozumienia. Każdy pacjent to inna historia.
Na co zwraca Pani największą uwagę w pracy?
Z całą pewnością staram się być szczególnie uważną, staranną oraz bezstronną. Przede wszystkim nie oceniam i nie krytykuję, to bardzo ważna umiejętność.
Czy w pracy psychologa trudno jest oddzielić życie prywatne od zawodowego? Czy poza pracą są przy Pani problemy lub historie, z którymi przychodzą do Pani pacjenci?
Często trafiają do mnie osoby z bardzo trudnymi historiami. Zauważyłam, że często jestem pierwszym specjalistą, do którego przychodzą. W zależności od potrzeb i zgłaszanych dolegliwości kieruję ich do innych specjalistów (np. psychiatry czy terapeuty uzależnień).
Czasem bywa trudno oddzielić sferę zawodową od prywatnej. Na szczęście, zanim wrócę do domu, mam dość dużo czasu w samochodzie na to, żeby sobie coś przemyśleć, poukładać czy zwyczajnie się wyciszyć. Także w domu już raczej nie skupiam się na pracy czy pacjentach, tylko na moim życiu osobistym i moich bliskich.
W pracy psychologa konfrontuje się Pani z różnymi trudnościami, z jakimi zgłaszają się osoby. Co Pani pomaga utrzymywać równowagę w życiu i dbać o siebie?
Myślę, że nie będzie w tym nic niezwykłego (śmiech). Bardzo lubię czytać książki, różne ciekawostki czy artykuły naukowe. Słuchanie ulubionej muzyki to nieodłączny element każdego dnia. Uwielbiam spędzać czas z moimi bliskimi i bardzo cenię sobie te chwile. Lubię podróżować, zwiedzać nowe miejsca i poznawać ciekawych ludzi.
Dużo dobrego też wnosi możliwość dzielenia się doświadczeniami czy spostrzeżeniami z moimi koleżankami i kolegami z pracy. Czasem te rozmowy przynoszą dużą ulgę i pokazują mi inną perspektywę.
Co sprawia Pani radość w tej pracy? Co daje największą satysfakcję?
Wiele rzeczy. Przede wszystkim gdy widzę efekty w pracy z pacjentem, jego uśmiech czy taką zwykłą wdzięczność. To mnie napędza i daje siłę do dalszej pracy. Cieszę się, gdy pacjent mówi, że czuje się w gabinecie bezpieczny, zaopiekowany i gdy „narzędzia”, które mu daję, są dla niego przydatne.
A co jest najtrudniejsze? Jakie są wyzwania?
Wyzwań jest sporo. Największym chyba to, że nigdy nie wiemy, z jakim problemem zgłosi się do nas pacjent. Spektrum trudności jest naprawdę szerokie. Tak samo jak różne jest ich nasilenie. Często to my, psycholodzy musimy wzbudzić w pacjencie nadzieję na pozytywną zmianę, dać poczucie bezpieczeństwa i sprawstwa. Co jest nie lada wyzwaniem.
A co jest najciekawsze?
Myślę, że najciekawszym aspektem mojej pracy jest możliwość ciągłego rozwoju. Często uczestniczę w różnych kursach, szkoleniach, webinarach. Wachlarz możliwości jest szeroki. Jest dla mnie ważne, żeby moja wiedza była jak najbardziej aktualna.
Czy coś się zmieniło w Pani sposobie patrzenia na ludzi, świat w związku z pracą psychologa?
Od czasów studiów zawsze towarzyszy mi cytat George’a Gissinga, który najlepiej wyraża „To umysł kreuje świat wokół nas i nawet gdybyśmy stanęli tuż obok siebie na tej samej łące, moje oczy nigdy nie ujrzą tego, co widzą twoje”.
Ta praca nauczyła mnie tego, że każdy z nas ma swoją historię, inaczej odbiera świat i wydarzenia. Pokazała mi też, że jako ludzie jesteśmy różni i możemy się wzajemnie od siebie uczyć, bo wymiana jest pełnią relacji. Każda praca, która wymaga interakcji z drugim człowiekiem, uczy pokory i szacunku.